Dlaczego dziś, w świecie pełnym informacji, tak trudno jest samodzielnie wydać książkę? I co z tym wspólnego ma narzędzie, które nie jest ani drukarnią, ani platformą reklamową?
Self-publishing – o co w tym naprawdę chodzi?
Self-publishing (samopublikowanie) narodził się z potrzeby wolności twórczej, łatwiejszego dostępu do druku, braku zgody na cenzurę rynku i – co najważniejsze – chęci bycia słyszanym. Dla wielu autorów to był jedyny sposób, by ich teksty nie zostały w szufladzie lub na dysku, ale zamieniły się w książki i trafiły do realnych czytelników.
Rozwój technologii – takich jak e-booki, platformy cyfrowe czy druk na żądanie – otworzył drzwi szerzej niż kiedykolwiek wcześniej. Dziś każdy może wydać książkę bez pośredników, bez czekania, bez zgód „z góry”. Co więcej, model self-publishingowy bywa znacznie bardziej opłacalny dla autora niż tradycyjne wydawnictwo – pod względem finansowym i decyzyjnym.
To już nie ucieczka z mainstreamu. To niezależny, żywy rynek – pełen kreatywności, różnorodności i… wyzwań. Bo żeby odnieść sukces jako niezależny twórca, trzeba nie tylko dobrze pisać – trzeba też planować, ogarniać produkcję, rozumieć promocję i znać rynek.
Chaos, nadmiar, te same pytania…
Na przestrzeni lat – prowadząc drukarnię Dzikiewydruki.pl – miałem okazję pracować z setkami twórców: autorami, ilustratorami, korektorami, redaktorami. Wnioski? Informacji o self-publishingu jest mnóstwo, ale konkretów… wciąż brakuje. Twórcy wciąż zadają te same pytania, popełniają te same błędy, a odpowiedzi często znikają w socialmediowym szumie.
Większość wiedzy krąży na Instagramie, YouTube czy TikToku – co ma swoje plusy, ale oznacza też, że znika po dwóch dniach. Albo trafia do tych, którzy już i tak wiedzą, czego szukają.
A co z tymi, którzy nie siedzą w socialach?
Warto pamiętać, że istnieje grupa ludzi – i nie są to wyłącznie osoby starsze – którzy świadomie unikają social mediów. Widzą tam chaos, zmienność, sztuczność i zwyczajnie nie chcą być jego częścią. I często to właśnie oni tworzą najbardziej wartościowe, głębokie, nieoczywiste treści. Tylko… nikt o nich nie wie. Bo nie pasują do trendów. Bo nie krzyczą.
Twórcy mają pomysł, ale nie mają mapy
Ludzie tworzący książki – w najszerszym znaczeniu tego słowa – mają swoje pasje, style i kierunki. Ale droga od pomysłu do gotowej książki rzadko jest prosta. Informacje są porozrzucane, specjaliści działają osobno, a cała ścieżka bywa zawiła i frustrująca. Dla wielu największą przeszkodą nie jest brak treści, ale brak mapy i zaufanych ludzi, z którymi można tę drogę przejść.
Twórcom nie brakuje talentu. Brakuje im raczej systemowego wsparcia, czytelnej struktury i przestrzeni, w której mogą działać bez frustracji.
W efekcie wiele świetnych książek nigdy nie powstaje. Zostają w szufladach. Albo w plikach.
Niedokończone. Niewydane. Niesłyszane.
WildPrints – narzędzie, nie marketplace
To właśnie stąd narodził się pomysł na platformę WILDPRINTS – bo to nie market, nie drukarnia, ani tym bardziej platforma reklamowa.
WILDPRINTS to narzędzie. Proste, konkretne, stworzone z myślą o tych, którzy naprawdę chcą tworzyć książki – i doprowadzać je do czytelników.
To przestrzeń, która:
- porządkuje proces,
- łączy ludzi,
- pozwala działać bez błądzenia we mgle.
Nie chodzi o „promkę na okładkę”. Chodzi o trwałą strukturę dla twórców, którzy szukają jakości, nie hałasu.
Masz podobne przemyślenia? Utknąłeś w procesie wydawniczym?
Napisz. Zostaw komentarz. Odezwij się.
Może Twoja książka też czeka tylko na to, by ktoś pomógł jej przejść z pliku do realnego świata.